Sztuka przetrwania wykładu
Ten problem zna każdy student – jak wytrzymać półtorej godziny nudnego wykładu, którego słuchać się nie da? Sposobów jest wiele. Najlepszy to… po prostu na niego nie iść. No tak, ale są wykłady, na które z różnych względów pójść trzeba. Kiedy więc zdecydujemy się wybrać na 90-minutową torturę, musimy być odpowiednio przygotowani. Przede wszystkim powinniśmy usiąść jak najbardziej z tyłu, co zwiększy nam repertuar rozrywek. Jeśli sala jest wystarczająco duża i zaludniona studentami, możemy spędzić dziewięćdziesiąt minut na rozwiązywaniu krzyżówki, czytaniu gazety, książki, a w skrajnych przypadkach nawet oglądaniu filmów na laptopie. Wspaniałym przyjacielem każdego studenta jest także telefon komórkowy, który pozwala zająć się korespondencją sms-ową albo grą w węża.
A może są jakieś bardziej wyszukane metody zwalczania nudy na wykładach? Może w „szkole poetów” studenci konspiracyjnie tworzą jakieś poematy? – Zdecydowanie tak! – odpowiada bez wahania Tomek z V roku polonistyki. – Jedną z naszych ulubionych rozrywek jest pisanie limeryków – takich sprośnych wierszyków, w których trzeba układać rymy do nazw miejscowości. Jedna osoba rzuca nazwę miasta albo państwa, a reszta stara się ułożyć jak najzabawniejszy limeryk.
Do popularniejszych rozrywek zalicza się też liczenie, ile razy wykładowca użyje jakiegoś swojego ulubionego słówka albo natrętnego wyrażenia, np. „w każdym bądź razie”, „bo widzą państwo” itd. To jednak rozrywka dla ambitniejszych, gdyż wymaga słuchania. – Na wykładach z technik internetowych często liczę, ile razy wykładowca powie „byznes” zamiast „biznes”. – Doprowadza mnie to do szału – mówi Karolina z III roku stosunków międzynarodowych. Niektórzy studenci spisują też różne zabawne wypowiedzi swoich wykładowców, które umieszczają później w Internecie. – Niektórzy nasi wykładowcy używają różnych dziwacznych sformułowań, które sobie zapisujemy w zeszytach – przyznają Ola i Ania, studiujące biznes międzynarodowy na Akademii Ekonomicznej. – Ja często coś sobie rysuję w zeszycie. Przy okazji wykładowca myśli, że pewnie tak pilnie notuję jego słowa – dodaje Ania.
Rysunki w notatkach to już osobna dziedzina sztuki przetrwania wykładu. Wystarczy przejrzeć studenckie zeszyty, aby móc podziwiać prawdziwe arcydzieła – od prostych zamalowanych kratek na marginesach, przez bardziej wyrafinowane wzory, kwiatki, a na karykaturach wykładowców kończąc.
Nie zapominajmy również o starej jak świat poczcie wykładowej, czyli przekazywaniu sobie karteczek z wiadomościami z jednego końca sali na drugi. U niektórych studentów (a w zasadzie studentek) przybrało to wręcz formę papierowych czatów.