Prawdziwie studenckie juwenalia
26 uczelni, 140 tys. Studentów – duży potancjał. Czy to jest właśnie największa siła juwenaliów poznańskich?
M. G.: W tę imprezę wkładamy to, co możemy dać z siebie najlepszego. Gdybyśmy tylko mieli większe fundusze, jakimi dysponuje np. Warszawa, która dostaje niesamowite pieniądze od miasta, roznieślibyśmy system w całej Polsce :). Na ten budżet, którym dysponujemy, jest to naprawdę świetna impreza. Przede wszystkim nie tylko czterodniowa, przez cały miesiąc wiele się działo: było Grillowanie, Agronalia, różne akcje, np. dzisiaj studenci leją się wodą w parku. To co przychodzi nam do głowy, jesteśmy w stanie zrealizować, wypromować, zaktywizować ludzi, sprawić żeby się razem bawili. Mamy sporą siłę studentów w Poznaniu.
Miasta akademickie prześcigają się w tym, co mają najlepszego i oryginalnego. Co jest perłą poznańskich juwenaliów, ich punktem kulminacyjnym?
M. G.: Można powiedzieć, że oparliśmy się pewnemu nurtowi i zasadom nieuczciwej konkurencji. Juwenalia to nie są imprezy ogólnopolskie, na wielką skalę. Tydzień temu był w Warszawie koncert, na którym wystąpili Korn i Guano Apes. To już tak naprawdę nie są juwenalia. Są to imprezy organizaowane przez agencje zewnętrzne, komercyjne, za które trzeba płacić, które przestają mieć cokolwiek wspólnego ze studentami. My robimy wszystko sami od podstaw, nikt nam nie mówi co mamy robić, nie płacimy nikomu za organizację czegokolwiek, robimy to własnym sumptem. Jest w tym momencie pewien niesmak w Polsce, jeśli chodzi o takie prześciganie się. Juwenalia nie są po to, by wpakować w nie miliony złotych czy żeby student mógł za darmo napić się piwa. Celem powinno być kilka dni dobrej wspólnej zabawy studentów, zagwarantowanie im darmowych koncertów i dodatkowych atrakcji. Nie podoba się nam ta tendencja windowania wymagań. Skutkiem tego pojawiają się komentarze odnośnie np. tego, że pewne juwenalia są gorsze od innych. Przecież to w dużej mierze zależy od funduszy. Jeśli organizatorzy dostają od miasta np. milion złotych, mogą zrobić z tym naprawdę wiele, wynająć agencję i niczym się nie martwić. Dla nas jest ważne, że robimy zaa darmo czterodniowy festiwal, na który wstęp jest bezpłatny nie tylko dla studentów, ale i wszystkich mieszkańców miasta. Chcemy żeby bawiło się całe miasto, a mieszkańcy zobaczyli, że studenci potrafią się sympatycznie bawić.
Świetną imprezą, która zagnieździła się u nas rok temu jest pochód juwenaliowy. Nie chciałabym stawiać na jedno wydarzenie, bo jest to cały miesiąc dobrej zabawy, imprez towarzyszących, ciekawych akcji, jak np. „Cho no na Rynek, tej”. Cały ten miesiąc jest na tyle ciekawy, że każdy znajdzie coś atrakcyjnego.
Siłą poznańskich juwenaliów są zatem studenci, ich własna organizacja. Zapewne również dlatego, że współpracują przy nich wszystkie uczelnie w mieście.
M. G.: Tak, są to już piąte wspólne juwenalia w Poznaniu.
Z pewnością wymagalo to kompromisów i zastosowania sztuki dyplomacji.
M. G.: Zgadza się, dodatkowo czasem sporo nerwów. Koordynatorzy czy przewodniczący różnych uczelni to najczęściej osoby o silnym charakterze. Oznacza to godziny spotkań, godziny dyskusji bardziej lub mniej konstruktywnych, różnice zdań. Ale jak widać, można wszystko dogadać tak, żeby impreza była spójna. To jest nawet nasz wspólny interes. Otrzymujemy dofinansowanie od miasta takiej a nie innej wysokości i gdybyśmy je jeszcze podzielili na kilka równoległych imprez juwenaliowych, szukali podwójnie sponsorów, to nie miałoby to żadnego sensu. Współpraca leży w interesie nas wszystkich. W Poznaniu panuje ku temu sprzyjający klimat, nie we wszystkich miastach jest to możliwe. Możemy się szczycić tym, że jesteśmy razem jako uczelnie, a inne miasta mogą nam tego zazdrościć.
Cztery dni główne to festiwal muzyczny. Co atrakcyjnego, nowego usłyszą studenci?
M. G.: Nam bardzo się podoba kilka rzeczy. Przede wszystkim, w tym roku po raz pierwszy postanowiliśmy „rzucić się” na hymn juwenaliowy. Pozazdrościliśmy tego trochę Kortowiadzie, mamy nadzieję że od tego roku też będziemy mieli oficjalny hymn. Pierwszy dzień będzie się zatem kręcił wokół zespołów studenckich, co jest pozytywne, bo zwykle było tego u nas mało. Studenci chcieliby, żebyśmy ściągnęli tu Red Hot Chili Peppers czy Metallicę, tymczasem juwenalia mają być ukłonem w stronę studenckości. Zatem pierwszy dzień to wybór hymnu juwenaliowego, kilka kapel uczelni poznańskich zaprezentuje swoje propozycje hymnu. Jest spory potencjał, najbardziej zacięta walka toczy się pomiędzy Akademią Muzyczną i Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza. Poza tym jesteśmy bardzo dumni z soboty. Pojawią się zespoły i wykonawcy, którzy jeszcze nigdy u nas nie grali: AbradAb, Pablopavo, Vavamuffin, Smolik. W niedzielę również pojawią się nowości: Grubson, który rok temu miał być, ale powstrzymała go choroba, Starguardmuffin. Z powtarzających się zespołów jest tylko Sofa, Strachy na Lachy i Farben Lehre. Od północy zabrzmi muzyka klubowa. Animujemy cały teren, nie ograniczamy się do sceny: będą telebimy, rozbudowana strefa gastronomiczna, strefa sponsora, będzie można wziąć udział w konkursach. Dodatkowym plusem jest lokalizacja – same centrum miasta.
Co sprawia największe trudności przy organizacji tak dużej imprezy?
M. G.: Największą niespodzianką i jednocześnie problemem może być pogoda. Jest to przypadłość wszystkich imprez plenerowych. Na pogodę nie mamy wpływu, nie możemy jej zamówić, ani zrobić przelewu. Po drugie formalności: nie zawsze wszystko możemy załatwić od razu. Obie te rzeczy nie zależą od nas. Poza tym jesteśmy organizatorami, którzy dopinają wszystko do końca, nie zostawiamy ważnych rzeczy na dzień przez startem. Menadżerowie z całej Polski mówią nam, że mamy najwyższy poziom organizacyjny jeśli chodzi o tego rodzaju imprezy. Pozostaje nam tylko życzyć studentom i samym sobie dobrej pogody i świetnej zabawy.