Niż is coming: kryzys polskiego szkolnictwa wyższego?
Na tragiczne efekty rosnącego niżu demograficznego nie będziemy jednak musieli czekać kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Jak bowiem wyliczył Dziennik Gazeta Prawna, już za trzy lata do egzaminu maturalnego przystąpi 268 tys. uczniów. Uczelnie państwowe mają wtedy dysponować dokładną taką samą liczbą wolnych miejsc na I roku studiów stacjonarnych, czyli każdy znajdzie miejsce na darmowych studiach!
To oczywiście wariant bardzo optymistyczny, gdyż należy przyjąć, iż egzaminu dojrzałości nie zaliczy przynajmniej 10% maturzystów, co automatycznie spowoduje zmniejszenie liczby potencjalnych kandydatów na studia.
Polski system szkolnictwa wyższego czeka zatem bardzo ciężki okres, który przetrwają wyłącznie najlepsze placówki. W najgorszej sytuacji znajdą się uczelnie prywatne, które nie otrzymują dofinansowania z budżetu i większość ich dochodów generują wpływy z czesnego. Kto zatem przetrwa czas niżu demograficznego? Z jednej strony będą to szkoły, których jakość prowadzonego procesu kształcenia jest bardzo niska, ale gwarantujące bezproblemowe zdobycie dyplomu ukończenia studiów w zamian za terminowe uiszczanie czesnego. Z drugiej strony będziemy mieli prestiżowe szkoły, które już wielu lat znajdują się na szczytach rozmaitych rankingów, mogące poszczycić się zarówno nowoczesną infrastrukturą i ofertą edukacyjną, jak i doskonałymi statystykami zatrudnienia swoich absolwentów.
Ilu jednak kandydatów będzie kierowało się prestiżem uczelni i możliwościami późniejszego zatrudnienia? Darmowe studia na uczelniach państwowych będą zatem największym problemem, jaki czeka już za 3 lata prywatne szkoły wyższe. Przyszłość w ciemnych kolorach rysuje się jednak nie tylko przed uczelniami prywatnymi, gdyż spore problemy mogą mieć także uczelnie państwowe w mniejszych miastach, bazujące w głównej mierze na lokalnych kandydatach.
Czy niż demograficzny doprowadzi do całkowitego przemodelowania polskiego systemu szkolnictwa wyższego? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać jeszcze tylko trzy lata, a tymczasem…