Konkurs kompetencji czy konkurs piękności, czyli jak wybiera się rektorów
Zacznijmy od wymogów formalnych, ok? Idealny kandydat powinien przede wszystkim mieć co najmniej doktorat i posiadać niezbędne kwalifikacje do kierowania uczelnią – ekonomia, HR czy analiza i planowanie to dla niego chleb powszedni. Trudno się jednak dziwić takim wymaganiom, gdyż jako rektor będzie musiał on skuteczne zarządzać podległym ośrodkiem akademickim, a nie jest to sprawa prosta, jeśli weźmiemy pod uwagę problemy organizacyjne, o których niedawno już pisaliśmy.
Konkurs, w przeciwieństwie do tradycyjnych wyborów, nie wymaga uzyskania „błogosławieństwa” od studentów, doktorantów oraz uczelnianej kadry dydaktycznej – liczą się przede wszystkim konkretne kompetencje. Sami nauczyciele akademiccy podkreślają jednak, że bardzo często o zwycięstwie decyduje popularność danego kandydata i jego stosunki z resztą środowiska. Łatwo zatem odnaleźć pewną analogię do konkursów piękności, gdzie kluczowe umiejętności i wiedza także są traktowane marginalnie. Środowisko akademickie woli bowiem chronić swoje zagrożone etaty niż powierzyć kierowanie uczelnią ekspertowi, który zapewne ograniczyłby zatrudnienie w ramach walki z deficytem budżetowym lub unowocześnianiem uczelni.
Biznes – uczelnie, czyli dlaczego współpraca się nie układa?
Duże przedsiębiorstwa nie obędą się bez skutecznego zarządzania, analizy otoczenia biznesowego oraz długofalowego planowania. Podejście uczelni do owych aspektów powinno być identyczne, ale bardzo często jest zupełnie inaczej i nic nie wskazuje na to, że najbliższe lata przyniosą zdecydowaną poprawę. Problem dodatkowo pogłębiają archaiczne przepisy i regulacje, których uczelniane władze muszą bezwzględnie przestrzegać. W innym przypadku narażają się na uciążliwe kontrole z resortu nauki lub nawet na utratę poszczególnych przywilejów, np. możliwości prowadzenia wybranego kierunku studiów lub nadawania stopni naukowych.
A na koniec polecamy lekturę artykułu „Kariera na uczelni: czy to się w ogóle opłaca„.