Studia dla Generacji Z? To będzie kosmos!
Urodziłem się w 1972 roku, należę do rocznika “pomiędzy”. Część z moich koleżanek i kolegów zaliczyłbym do “pokolenia baby boomers”, mieszczących się głównie między 45, a 65 lat. Pozostałych – do pokolenia X, z którego większość Polaków ma 30-45 lat. System edukacji wyższej, jaki funkcjonuje w Polsce, został zbudowany i rozwinięty właśnie dla nas. Niezbyt odpowiada potrzebom obecnych 20-30 latków (Milleniasi albo Pokolenie Y), ale jakoś jednak przez niego przechodzą.
A co z młodszymi – Generacją Z? Młodzież na chwilę przed wejściem w dorosłość oraz młodsze dzieci wzięła właśnie “na tapetę” Natalia Hatalska . Ceniona bloggerka realizuje właśnie projekt poświęcony trendom społecznym i przyjrzała się światom online i offline “Zetek”. Do tego pokolenia należy moja córka – Frania urodziła się w 2006 roku. Obserwuję ją na co dzień, jej koleżanki i kolegów. Moje wnioski pokrywają się z przytaczanymi przez Hatalską wynikami badań z USA i Wielkiej Brytanii (polskie nie są dostępne). Z drugiej strony od kilku lat, z dość bliska widzę, jak funkcjonują szkoły wyższe w Polsce. I średnio mi się to skleja w sensowną całość.
Co by się musiało zmienić, żeby dzieci Pokolenia Z były zadowolone ze studiów? Moim zdaniem jest to sześć gruntownych zmian na uczelniach. Nazwę je anglojezycznymi określeniami, bo język angielski dla “Zetek” nie będzie żadną barierą komunikacyjną.
Wearable University. Przedstawiciele Generacji Z są “always attached to technology”. Już Milleniasi byli nazywani tubylcami cyfrowymi (w przeciwieństwie do cyfrowych imigrantów z poprzednich pokoleń). Teraz świat cyfrowy będzie po prostu “bardziej”. Tablet i smartfon dla kolejnych roczników codzienność, bez której trudno sobie wyobrazić życie. To powietrze, którego się nie zauważa – dopóki jest. Moja córka była zdziwiona kiedy znalazła się poza domowym Wi-Fi i okazało się, że nie działa YouTube. “Jak to możliwe, że nie ma Internetu?”. A teraz popatrzmy na uczelniane realia, gdzie żeby wejść do hot spota trzeba założyć konto i zalogować się, a szybkość transferu nie powala. Co tu myśleć o bardziej skomplikowanych rozwiązaniach – jak aplikacja augmented reality wyświetlające drogę na campusie na najbliższe zajęcia? Na google glass rzecz jasna, bo za kilka lat InternetReczy będzie dla nastolatków takim samym “powietrzem” jak dzisiaj smartfon.
Relationship development. Wbrew pozorom młodzież i dzieci z Pokolenia Z dużą wagę przykładają do relacji międzyludzkich w “realu”. Moja córka i jej koleżanki zawsze wolą spotkanie ze sobą, niż grę na tablecie. “Chłopacy” z jej klasy nie wyobrażają sobie życia bez wspólnego pogrania w piłkę nożną. Uczelnie będą się zatem musiały się przeformatować na tworzenie przestrzeni do wspólnego spędzania czasu przez studentów. Bo nie wystarczą uczelniane hole, korytarze i stołówki lub bufety, gdzie obecnie dzieje się duża część życia towarzyskiego podczas zajęć. Są nudne i mało “user friendly”. Chillout room na uczelni? Biblioteka z sofami, ekspresem do kawy, muzyką w tle, bez tabliczki “cisza”? Sala z konsolami do grupowych gier elektronicznych? Nie ma innej opcji.
Social Networking. Oczywiście Pokolenie Z będzie budowało relacje międzyludzkie także w Internecie. Oczywiście wykorzystując serwisy social media. Na razie udaje mi się trzymać córkę z daleka od Facebooka, Google+, Twittera, Snapchata i Instagrama. Nie łudzę się jednak, że to będzie trwało wiecznie. Widzę, na ile ważne jest dla niej łączenie się z przyjaciółką przez SMS-y i wysyłanie sobie zdjęć i filmików. No i uwielbia YouTube, chociaż nie odkryła na razie aspektu społecznościowego serwisu. Widzę też, że moi znajomi z nieco starszego Pokolenia Y są w zasadzie cały czas on-line w mediach społecznościowych. A spora część uczelni traktuje je jako kanał jednokierunkowy – do nadawania treści promocyjnych. Czy nie najbardziej oczywistym podejściem byłoby traktowanie społeczności – uczelni, wydziału, grupy zajęciowej – jako społeczności także w świecie wirtualnym? Tak właśnie powinno być na uczelniach za 25 lat.
Assesment Center. Młodzież i dzieci Generacji Z chętnie pracują w grupach nad wspólnymi projektami. Uczą się, że samotny strzelec może więcej, jeśli nie jest samotnym. Koleżanki mojej córki chętnie biorą udział we wspólnym malowaniu prac plastycznych, ucząc się że w każdym zespole są słabsze i silniejsze ogniwa. A każdy ma swoje silne i słabe strony, które warto wykorzystywać. Jak preferencje do pracy grupowej w Pokoleniu Z mają się do dominującego w Polsce systemu studiów? Obowiązuje powszechnie cykl wykład-ćwiczenia-biblioteka-zaliczenie-egzamin i premiowany jest głównie wysiłek indywidualny. Project management? Praca w grupach? Rozwijanie kompetencji? Ścieżki rozwoju osobistego? Ze świecą by szukać poza wydziałami i szkołami biznesowymi. A właśnie takie rozwiązania będą pożądane także na studiach humanistycznych czy przyrodniczych.
Human touch. Chłopcy i dziewczyny z Pokolenia Z są asertywni, mówią co myślą. “Pyskują” nawet obcym dorosłym – co dla mojego pokolenia było utożsamiane z brakiem dobrego wychowania. Sporo uczniów w klasie mojej córki nie wpatruje się w nauczycielkę jak w święty obrazek. “Zetkom” trudniej niż starszym pokoleniom uznać autorytet deontyczny (“wiem lepiej bo jestem szefem”). A wierzcie mi – kiedy się nudzą, są jak tornado. Nauczycielka starej daty, która uczy metodą “podaję do nauczenia i wymagam”, nie jest lubiana przez moją córkę. Kiedy zdarzy się autorytet epistemiczny (“jestem szefem bo wiem lepiej i to udowadniam”) – przedstawiciele generacji Z pójdą za nim w ogień. Szukają kogoś, kto potrafi ich zainteresować zdobywaniem wiedzy. W dodatku są pełni obaw o przyszłość, zatem chętnie przyjmują pomocną dłoń kogoś godnego zaufania. Zapytajmy, ile wykładowców na polskich uczelniach mieści się w kategoriach “osobowości dydaktycznych”? Ilu z nich jest tutorami, mentorami, coachami swoich studentów? Ilu nie postrzega uczelni jako struktury parafeudalnej, ale buduje dobre relacje ze studentami? Pomyślmy, że tylko tacy jak oni będą przyciągać na studia kandydatów za 25 lat.
Open Source Studies. Na koniec zostawiłem sprawę najważniejszą. Nie to “gdzie?” i “jak?” przedstawiciele Pokolenia Z będą chcieli studiować – ale “co ?” i “dlaczego?”. Będą to studia typu “stół szwedzki”. Znikną kierunki, specjalności, sztywne wydziały. Spora część “Zetek” będzie chciała sama konstruować program studiów. Będą składali jak z puzzli różne kursy, które złożą się na indywidualny tok studiowania. Student nie będzie przywiązany do jednej uczelni, Może wybierze trzy zajęcia w semestrze na jednej z nich, dwa na sąsiedniej, a jeszcze dwa na kolejnej. Przedstawiciele tego pokolenia w końcu są indywidualistami i nie chcą być “jak wszyscy”. Uczą się też od najmłodszych lat trudnej sztuki wyboru – począwszy od jednego spośród kilku programów TV dla dzieci. Są mutitasking, zatem będą w stanie “ogarniać” skomplikowaną rzeczywistość takiej formy studiów. Będą wybierać to, co im “smakuje”. Dzieląc się przy i samemu kierując opiniami np. na internetowym forum czy w social media. Wielu z nich to przecież ekstrawertycy.
A z jakich powodów pójdą na studia? “Zetki” są też z natury pesymistami. Zatem będą również myśleć pragmatycznie. Wybierać te studia, które uznają za wartościowe, licząc się z tym, że “data przydatności do spożycia” jest krótka. I liczyć się będą z koniecznością zmiany wykształcenia kilka razy w życiu. Dlatego pojawią się kursy studiów dwuletnich, a nawet rocznych. Może opłacanych w systemie abonamentu – jak muzykę na Spotify?
Zdaję sobie sprawę, że powyższe postulaty można uznać za dość kosmiczne. Jednak uczelnie za granicą zdają sobie już sprawę z tego, że będą musiały mocno się zmienić. – Powinniśmy przejść od programu nauczania skoncentrowanego na wykładowcy do skupionego na studencie – mówi Joseph E. Aoun Prezydent Uniwersytetu Northeastern w Bostonie, badającego fenomen Pokolenia Z. Twierdzi tak, pomimo że system amerykański jest bardziej dostosowany do profilu osobowościowego “Zetek” niż europejski.
No dobrze, ale jeśli uznamy, że nie stać nas w Polsce na tak głębokie zmiany? Lub stwierdzimy, że na naszych uczelniach “tak jak jest – tak jest dobrze?”. “Zetki” go ominą – wyjadą studiować gdzieś indziej. W końcu jedną z ich cech jest także to, że bariery językowe, kulturowe i państwowe nie są dla nich zauważalne. A my wtedy zostaniemy z rozpadającymi się gmachami klasycznych uniwersytetów.
Obserwacje dotyczące mojej córki konfrontowałem z badaniami amerykańskich i brytyjskich nastolatków z Generacji Z przytaczanymi przez Natalię Hatalską:
http://www.slideshare.net/jwtintelligence/f-external-genz041812-12653599
http://www.slideshare.net/sparksandhoney/generation-z-final-june-17
http://www.northeastern.edu/innovationsurvey/generation-z/index.html